kasza manna z mirabelkami, jagodami i czekoladką
Witajcie :)
Tak wiem, bla bla bla, nie było mnie trochę, ale nawet nie miałam jak was o tym poinformować. Po niedzielnym wypadzie do galerii, musiałam szybko wracać do domu i pakować się na kolejny tygodniowy pobyt u mojego małego bratanka. Smażyliśmy najlepsze omlety pod słońcem, potem zajadaliśmy je posypując cukrem pudrem, i czytaliśmy parę razy dziennie Tarzana, haha! Wróciłam w piątek w nocy z małym bólem gardła i kaszlem, w sobotę naprawdę się nie wyspałam bo musiałam wstać rano i pomagać w porządkach, potem kościół, święcenie koszyka, wieczorem jeszcze na mszę i pieczenie ptysi z siostrą, a w niedzielę znowu kościół, obfity obiad i większość czasu z rodzinką, poniedziałek to samo - czy już kiedyś wspominałam, że nie bardzo lubię tych Świąt? No ale minęły już, na szczęście. I nawet nie miałam jak wam złożyć życzeń, mam nadzieję, że wasze święta były udane i piękne :)
Wczoraj natomiast miałam się zjawić, ale ogarnął mnie jakiś wirus czy jakieś inne dziadostwo. Nie wyleczyłam jeszcze do końca mojego gardła, i jak na złość cały dzień bolała mnie głowa i brzuch. Coś strasznego, dzisiaj też nie do końca dobrze się czuję, ale w przeciwieństwie do wczorajszego poranka - dałam radę zjeść śniadanie. A na podwórku piękna pogoda, w letnich ubraniach jak najbardziej! A ja leżę pod kocem dzień drugi i jest mi zimno jak cholera -,-
Lubię wiosnę, chyba coraz bardziej się do niej przekonuję i już wybaczyłam zimie, że była krótka... teraz czekam na lato *.*